Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

15
JASEŁKA.

— A rozum jest na dwadzieścia pięć.
Regentowicz znów począł stukać laską i strasznie się perzyć, ale milczał.
— Indycz się nie indycz, a ja ci prawdę powiem — ciągnął daléj spokojnie Herman. Najprzód długo śpisz, to i niezdrowo, i nieprzyzwoicie, a dla ludzi zły przykład; powtóre, chodzisz zamiast do gospodarstwa, na folwark do panny Petronelli, która z ciebie drwi, bo ona ma lat dwadzieścia, tysiąc złotych w kuferku i buziaka nieszpetnego; potrzecie... ale tem u dam pokój. Idź serdeńko, każ sobie dać śniadanie; ja dziś nie jem, nogi bolą, głód najlepszy lekarz: będę pościł na klejku...
I syknął biorąc się za kolana. Lacyna spojrzał, nachmurzył czoło i wyniósł się po krótkim ukłonie, stukając kijem i mrucząc pod nosem.
Ledwie wyszedł i drzwi się za nim zamknęły, gdy drugie mniejsze otwarły się powoli, i ukazał się chłopak w szaraczkowéj kurtce, pokorny i mizerny.
— Proszę jaśnie pana, tam ktoś czeka.
— Kto? gdzie?
— Przyjechał i prosi się z panem widzieć.
— Gdzie stanął? Czy przede drzwiami, czy koło folwarku, czy przy bramie?
— Koło folwarku.
— A czém przyjechał?
— Kałamaszką, parą koni; chłopak go przywiózł.
— Stary? młody?
— E! ni stary, ni młody.
— Jak się nazywa, nie wiesz?
— Na folwarku mówili, że Porciakiewicz.
Hrabia pokiwał głową jakby dał do zrozumienia, że się już sprawy i człowieka domyślił.