Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.

204
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

aby przy nich żyć darmo, płacąc małpią monetą, jak mówią Francuzi.
Spojrzawszy na mury zarubienieckie, Maks westchnął pożądliwie, myśląc jakby się to tam dostać. Muzyka dla niego nie była nigdy celem, była środkiem; uprawiać jéj w cichościby nie potrafił, bo w duszy była mu obojętna, ale ją uważał za dobre narzędzie łatwego postawienia się w świecie na przyzwoitéj stopie i zarabiania pieniędzy w sposób, że zdawał się biorąc je, robić łaskę tym, co dawali, spełniającym tylko względem sztuki święty obowiązek, płacącym dań należną talentowi.
W chwili, gdy mieli się rozejść u fórty ogrodowéj, wracająca z przechadzki hrabina i Lola nadeszły właśnie. Znały one trochę Ottona, ale uderzyły te panie twarze towarzyszów, które musiały ciekawość obudzić i zrobić wrażenie. Maks był ubrany po artystowsku, jaskrawo i krzycząco; Janko bardzo prosto. Obie twarze były piękne i znaczące, osobliwie ostatniego, pełna wyrazu męzkiéj energii i siły. Lola zarumieniła się cała, z ciekawością dziecięcą wpatrując się w tę gruppę mężczyzn, wśród któréj postawą i charakterem poważnym odznaczał się Otto Marzycki.
Janko nie spojrzawszy nawet na przybyłe panie, postrzegłszy tylko suknie ich jedwabne, natychmiast pierzchnął w bok, gdyż nienawiść jego ku wszystkiemu cywilizowanemu dochodziła do tego stopnia, że i kobiet salonowych, jak je zwał, znieść nie mógł. Maks przeciwnie nastrzępił się cały, nabrał miny, uśmiechu, i choć nigdy nie przestawał grać komedyi, jeszcze zamaszyściéj w téj chwili począł udawać Liszt’a, by oczy niewiast zwrócić na siebie.
Był już pewien, że dystyngowaną swą postawą,