Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/230

Ta strona została uwierzytelniona.

224
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

ry całego świata dla siebie tylko używał, i posługiwał się każdym nie troszcząc się wcale, choćby go miał zgubić. Wiedział, że dla takich jak Maks ludzi nie ma nic świętego: ani młodość, ani ufność, ani ofiara chętna; że pnąc się wywracają i gubią z krwią zimną, co im zawadzać lub dopomódz może. Pragnął więc bardzo rozerwać ten węzeł, który chwilowo połączył dwie istoty na to tylko, by jedna padła drugiéj ofiarą. W obejściu zresztą przyjaciół rzecz już była widoczna, że Maks uważa Janka niemal za sługę, rzuca nim jak piłką, a za oczy wyśmiewa się i szydzi z je go prostoty.
Tamtemu niewiele było potrzeba: trochę tylko swobody, którą uważając za pierwszy życia warunek, chętnie z dobréj woli potém poświęcał; jakiego takiego kawałka chleba, czasem przyjaznego słowa, trochę muzyki, którą coraz bardziéj lubił, trochę samotności, a nadewszystko téj pewności, że nic go nie spęta, nic nie zmusi kłamać twarzą i mową, lub czynić czegoby serce i wola nie dyktowały. Z temi niebezpiecznemi usposobieniami łatwo przewidzieć było można, jaki los czeka Janka: musiał on ze swą wiarą w ludzi i miłością swobody nędzę znosić, a kochając prawdę, cierpieć.
Jak się w pałacu odbyło przyjęcie, krótko tylko powiemy. Hrabina i Lola niezmiernie zostały zdziwione, gdy przy herbacie niespodzianie zastały już zaproszonych Ottona i Maksa. Kto i jak mógł ich ściągnąć do dworu, gdzie nikt nie bywał prawie, pojąć im było trudno; trudniéj zrozumieć fantazyę hrabiego, przyjmującego ludzi bez imienia i znaczenia, sąsiada dotąd obojętnego, i wędrownego nieznajomego muzyka.
Hrabina choć litowała się nad Maksem, wcale nie