Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/239

Ta strona została uwierzytelniona.

233
JASEŁKA.

dla męża choroby, trochę płakała i bardzo się modliła po cichu.
Lola, która myśl każdą matki z oczu jéj umiała odgadnąć, choć bawiła się nadzieją wieczoru, przyjęciem tém świetném i czémś dla siebie prawie nieznaném, bo Zarubińce były bardzo ciche, podzielała przeczucie jakieś, miała obawy niewytłómaczone, traciła prawie ochotę do balu i ciekawość. Straszyło ją też może wystąpienie tak publiczne, sądy ludzi, oczy ludzi, i ten świat, który z dala tak się wydaje zawsze groźny, bo go potrzeba umieć rozebrać, ażeby go zbytnio i nad miarę nie ważyć.
Dosyć, że w Zarubińcach na chwilę wszystko się zmieniło, i począwszy od Malczaka, zajętego wszystkiém, co do niego nie należało, a najbardziéj zbieraniem plotek i szpiegowaniem ludzi, aż do hrabiego, który czuł heroizm swój i poświęcenie, aż do Żółtowskiego, pojmującego śmieszność tego nagłego występu, mającego za sobą wielkie koszta pociągnąć, — wszystko się ruszało, kłopotało, pracowało, jak w przeddzień wielkiego jakiegoś czynu.
W sąsiedztwie niemniéj było zajęcia, gawęd, domysłów i tłómaczeń rozlicznych. Jeśli czynność hrabiego dla blizkich niebardzo była pojętna, cóż dopiero dla dalszych i mniéj znajomych? Szukano do niéj i znajdowano najdziksze powody, a skutkiem podszeptów Malczaka i puszczanych wieści, Maks obudzał ciekawość niezmierną jak tajemnicze jakieś zjawisko... Artysta wielki, nieoceniony, prześladowany od losu... boć to musiało być coś potężnego, gdy hrabiego nawet z jego odrętwienia i machineryi wywiodło. Od razu postawiło go to na stopniu Liszt’a, z owych czasów, kiedy to po raz pierwszy do nas zawitał, a kobiety,