Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/240

Ta strona została uwierzytelniona.

234
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

entuzyazmy, uwielbienia, szały doszły do rodzaju manii, która do dziś dnia nie daje spokojnie usnąć wirtuozom, napróżno wysilającym się, by obudzić podobną wrzawę, i choć połowę ściągnąć pieniędzy i pamiątek...
Jedną z najżywiéj zajmujących się całą tą sprawą, była sąsiadka Zarubiniec, półkownikowa Amelia Zborska, typ niewieści dość pospolity, których tyle chodzi po świecie żywym, że ich w powieści uniknąć trudno. Pani półkownikowa Amelia miała, między nami mówiąc, lat około czterdziestu, choć zaledwie do nadchodzących trzydziestu, i to z westchnieniem nad niesprawiedliwością losu, który ją niemi obarczył tak niespodzianie, przyznawała się w poufałém gronie. Amelia nigdy nie była piękna, ale też brzydką nazwać jéj nie dawało staranie, jakie miała o swojéj twarzyczce, a nadewszystko o nieporównanéj swéj figurze. Figura półkownikowéj, o któréj piękności dobrze wiedziała, bo gorsety sprowadzała dla niéj z Paryża, uchodziła na mil kilkadziesiąt w około za arcydzieło stworzenia; szczególniéj zachwycający był stanik czyli talia, jak mówiono dawniéj, który dwie niewielkie rączki objąć mogły.
Tradycya pewna chodziła, że półkownikowa idąc za mąż, opasywała się bransoletką; inni utrzymywali — partya sceptyków — że naszyjnikiem.
Stanik ten wprawdzie z wiekiem, który powoli kształty wypełnił, coraz się stawał okrąglejszym i mniéj prawdopodobną czynił mitologiczną ową bransoletkę; ale pracowano nad nim aż do mdłości, aby pozostał choć cieniem i przypomnieniem tego, czém był niegdyś. Amelia dbała niezmiernie o swą piękność, mniéj o dowcip, a jeszcze mniéj o resztę.
Spragniona życia, którego skosztowała bardzo ma-