Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/250

Ta strona została uwierzytelniona.

244
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

które pokazują z za firanek, z wielką pompą, przy latarniach i trąbach.
— A! panie! odparł Martynek: ależ on nic nie umie!
— Co to szkodzi? Tu nie o umiejętność idzie, ale o sztukę produkowania się za biletami. Zobaczysz, jakie mu sypać będą oklaski, jak ztąd wyjdzie uwieńczony. Cała rzecz musztarda; o sztukę mięsa nie idzie wcale.
Chwila uroczystéj jak przed burzą ciszy poprzedziła strumień dźwięków... W téj chwili dwa wielkie zaszły wypadki: wzrok Maksa zwycięzki (i tém mocniéj zwycięzki, że hrabia świeżo przyniósł mu od drzwi całą kupkę papierów i imperyałów, których miał pełne kieszenie, bo ich nikomu powierzyć nie chciał) padł na uciszonych słuchaczów — a wejrzenie ciekawe, płomienne, spragnione półkownikowéj utkwiło w artyście, — i dwa te promienie oczu, brzemienne żądzami, zetknęły się z sobą, starły, magnetycznie porozumiały. Wdowa uczuła, że Maks jest bardzo pięknym mężczyzną i mógłby jéj za ideał wystarczyć; Maks zrozumiał, że potrzebowała, aby ją ktoś wziął sobie... Z pozycyi na kanapie, bransolet, sukni, zapachów, wniósł, że zajmuje niepoślednie pod względem majątkowym położenie w okolicy. W oka mgnieniu pojął, że obowiązkiem jego jest korzystać z okoliczności i podbić ją sobie, i choć przed nim stało kilkadziesiąt młodszych i piękniejszych twarzy, zwrócił zaraz wzrok zdumiony, oczarowany, uparty na jedną Amelię, jakby jéj mówił:
— Gwiazdo przeczuta na chmurném niebie mojém, witam cię!
Gwiazda błysnęła mu odpowiadając: