Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/253

Ta strona została uwierzytelniona.

247
JASEŁKA.

Zaturkotało raz jeszcze przed gankiem, i wkrótce potém głos dał się słyszeć w przedpokoju:
— A cóż to jest? wesele czy pogrzeb?
Żółtowski, który stał przy drzwiach, poznał zaraz głos brata pańskiego, hrabiego Hermana, i wybiegł przeciw niemu.
W sieniach stał w istocie zdumiony illuminacyą Herman, w kapocie szaréj, prawie gniewny i dosyć kwaśny.
— Cóż to za bale dajecie? spytał.
— To koncert, jw. hrabio.
— Co? koncept? A to głupi koncept mospanie, kto pieniędzy nie ma, dawać takie wieczory!
Wtém i hrabia Rajmund nadszedł.
Ten uściskawszy brata nie dał mu rzec słowa, i broniącego się podróżnym strojem wprowadził do salonu siłą, bo tuż, tuż miało się rozpocząć owo sławne miauczenie kota i można je było stracić.
Naturalnie bogatemu Hermanowi zrobiono co rychléj miejsce dogodne, aby choć to miauczenie dobrze słyszał, wprost naprzeciw fortepianu, i naprzeciw artystów.
Lecz gdy ta wielka postać stanęła w szeregu głową górując nad inne, Janko podniósł na nią wzrok przypadkiem, osłupiał, ręce mu na fortepian opadły, zerwał się nagle, porwał chustkę, zasłonił twarz i szybko wybiegł przez drzwi ogrodowe.
Stało się to w oka mgnieniu, ale hrabia Herman doznał w tejże chwili jakiegoś wzruszenia: drgnął, poruszył się, usta otworzył i jak skamieniały pozostał.
Zaczęto szeptać w sali, że akkompaniującemu krew rzuciła się nosem; posłano w ślad za nim z wodą, po-