Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.

249
JASEŁKA.

koziełków i dziwactw. Słuchacze doszli do szału: klaskano, tupano, wołano, płakano, śmiano się, a półkownikowa nie mając już drugiego bukietu, o mało sama siebie nie rzuciła pod nogi genialnego mistrza! Opętanie było niewysłowione, tryumf zupełny, tak, że doskonale pojęty i uczuty, Maks czuł się w obowiązku nagrodzić zgromadzenie odegraniem kompozycyi swéj krakowiaka w piętnastu częściach, nazwanego przezeń „Wojną Chocimską.“
Wszyscy jednozgodnie uznali, że hrabia miał słuszność, protegując tak nadzwyczajnego talentu muzyka, który miał przejść Serwais’a, Romberg’a i całą wiolonczellistów gromadę, przeszłych, współczesnych, przyszłych. Po cichu szeptano o pochodzeniu jego od udzielnych książąt. Zachwyt był niezmierny, Otto jeden stał i uśmiechał się chłodno, gorzko, z politowaniem.
Maks powracający z bukietem, aby się przebrać i odetchnąć po trudzie i wysiłku, mijając Ottona, uderzony zimnym twarzy jego wyrazem, wstrzymał się chwilę.
— Widzisz pan, rzekł z dumą: nasza publiczność ma instynkt, ma poczucie piękna; trafić jéj tylko potrzeba do serca, umieć przemówić do niéj.
Otto kiwnął głową.
— Ale co się stało z Jankiem?
— Nie ma go?
— Nie ma.
— E! to dziwak: musiał pójść pieszo do Robowa.
— Cóż? krew mu poszła z nosa?
— Tak sądzę.
Na tém się skozyłńco, i nikt więcej nie pomyślał o Janku. Ale gdy po koncercie zaczęto salon urzą-