dzać do balu i goście się rozeszli po bocznych pokojach, hrabina pośpieszyła zbliżyć się do mężowskiego brata, którego znalazła stojącego słupem, ze wzrokiem jeszcze skierowanym ku miejscu przy fortepianie, gdzie Janka zobaczył.
— Kto to był? zapytał gwałtownie Herman.
— O kogo pytasz?
— Ten młody człowiek: kto to był?
— Nie wiem.
— Ale ktoś wie, ktoś przecię wiedzieć musi, kto to był taki?...
— Zaraz się zapytamy...
Posłano po Żółtowskiego: ten ruszył ramionami, odwołując się do Ottona.
Przyszedł powołany Marzycki.
— Jak się masz, hrabio?
— Kto był ten młody człowiek, który odszedł? zapytał żywo Herman.
— Ja go nie znam dobrze, odparł Otto. Zowie się Janko Zbój; przybył do mnie z Maksem, z tym wiolonczellistą, którego słyszałeś; dobre jakieś, biedne, ale dumne i nieunoszone chłopię. Potrzebaby się Maksa zapytać.
— Więc chodźmy do niego — dodał niespokojnie hrabia, — chodźmy do niego.
Maks spoczywał i dumał, a szczerze powiedziawszy, robił rachunek tego, co miał w kieszeniach: summy, która przechodziła o wiele jego najzuchwalsze nadzieje. Jeszcze był nie doszedł do końca assygnatek, a już przeszło trzy tysiące złotych naliczył, i owoc ten mozolnéj pracy schował szybko do kieszeni, posłyszawszy nadchodzących, przybierając minę potrzebną wycieńczonego wzruszeniem człowieka.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/256
Ta strona została uwierzytelniona.
250
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.