Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

21
JASEŁKA.

chwili znikł mu z oczu hrabia, gościna, — żal taki ucisnął serce, że o wszystkiém, co go otaczało, zapomniał; osłupiałemi oczyma wpatrzył się w ogień, a łzy potoczyły się po bladéj twarzy. Milczał, myśląc gdzie się podzieje z towarzyszką życia, z drobnemi dziatkami, gdy go z pod dachu ojcowskiego wypędzą.
Hrabia przypatrywał mu się ciekawie.
— Wyście tak wszyscy — rzekł po cichu gderając — nie ma kawałka chleba dla dzieci, a żenicie się zaraz ledwie wąs, i w chacie tego jak maku... A potém całe życie pokutujecie za wesoły dzionek.
Porciakiewicz mimo zaprzątnienia posłyszał te słowa, i żywo podniósł głowę.
— A! panie — rzekł — jedno tylko ubogiemu zostało serce. Możnaż żyć tak samemu, nie mieć do kogo przemówić słowa, skazać się na wiekuistą tęsknotę dla tego, aby nie pracować i nie myśleć o przyszłości? Nędza nie byłaby mi straszna, gdybym przy niéj nie miał doskwierających długów — głodubyśmy się nie zlękli. Wolę czarny chleb, byle go było z kim podzielić. Moje dzieci! moje dzieci!... dodał ze łzami.
Hrabia ruszył ramionami.
— Gdybym miał tę głupią, jak ją WPan nazywasz litość, poszedłbym dawno z torbami, odezwał się powoli. Tu trzeba w czém inném rady szukać.
— Sprzedać chyba i pójść służyć.
— Ale ba! z żoną i ośmiorgiem dzieci niełatwo kto WPana weźmie: ordynaryi strasznéj będziesz potrzebował.
Ta uwaga musiała do reszty zniecierpliwić Porciakiewicza, który wstał nagle, i nic nie mówiąc, zabierał się odchodzić. Hrabia nań spojrzał.