Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/271

Ta strona została uwierzytelniona.

265
JASEŁKA.

z niego opowiadania. Dodało to trochę ożywienia i gorączki zabawie, ale wielu też powarzyło i napełniło niepokojem, bo nic pewnego dowiedzieć się nie było można.
Tylko Maks i półkownikowa, których zaraz zapoznano z sobą, wcale nie zważali na to, co się w koło nich działo.
Amelia mdlała z niecierpliwości, żeby się zbliżyć do wielkiego artysty; Maks czuł, że się spotkał z fortuną na rozdrożu, i że chodzi tylko o to, aby ją pochwycić za włosy, to jest za serce. Oboje równie obawiali się zawodu i drżeli zbliżając się do siebie.
Maks, jako bardzo porządny człowiek, choć artysta, po formalnéj prezentacyi, nim daléj zaszli, pod pozorem wody poszedł rozpytać się dobrze, co to za jedna ta pani półkownikowa. Trafił na młodego człowieka dowcipnisia, który mu ją w dwóch słowach odmalował.
— Ja panu powiem, rzekł: to jest wdowa po półkowniku Z..... i po czterdziestu latach umarłych; ale że nigdy nie była ładną, nie jest dziś brzydszą niż przed dwudziestu laty i podobno już na to rachować można, że nie zbrzydnie i nie postarzeje. Widziałeś pan jéj figurę? stanik klassyczny, ręka i nózia skulpturalne, ubiera się jak moda, tańcuje jak niemiecka sentymentalna baletniczka, szepleni trochę mówiąc, lubi zapachy, nigdy nie miała widocznego kochanka, ale i to dodać potrzeba, że ma gdzieś niewidocznego także synka po nieboszczyku półkowniku... Majątek czysty, dobrze urządzony, wart pół miliona komu niepotrzeba, może więcéj; w brylantach, tyftykach i innych precyozach i remanentach, nie licząc różu i bielidła, jest pewnie jakie sto tysięcy jeszcze. Młoda sercem, ospowata po dniu...