Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/272

Ta strona została uwierzytelniona.

266
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

To mówiąc, ukłonił się, i na pięcie wykręciwszy się zniknął.
Główna punkta dawały informaeyę zadawalającą dla Maksa, który zaraz powrócił do wdowy przybierając minę artysty, dla którego świat stał się pieprzem i assafetydą. Zwykły to kolor tych, co się chcą uczynić zajmującymi, nim się raczą dać w sobie zakochać. Oprócz tego Maks udawał człowieka mocno od losu prześladowanego, dziecko rodziny niegdyś znakomitéj i zamożnéj i t. d.
Resztę miał dopełnić w miarę objawiającéj się potrzeby.
Amelia ze swéj strony umiała grać rolę doskonale wyuczoną w praktyce lat kilkunastu, kobiety czułéj, bardzo nerwowéj, potrzebującéj kochać a dotąd nigdy nie kochanéj, mającéj zaoszczędzone w głębi serca nieprzebrane źródła affektów.
Dość im się było zbliżyć, przemówić, porozumieć, aby zgodzić się z sobą. Wieczór był stanowczy.
Maks przypatrzył się, że choć ospowata, wcale jest niebrzydka, i dość miła; ona, że jest młody, ładny i egzaltowany, wzięła bowiem artystyczną blagę za dobrą monetę. Mówili z sobą tylko ciągle i prawie wyłącznie, i półkownikowa zaraz go nazajutrz do siebie zaprosiła.
Reszta nocy zeszła na skokach, do których z widoczném nadskakiwaniem służył Maks półkownikowéj, puszczając się z nią w walce i polki, w których żywe bicie czułego jéj serca mógł na uczynku pochwycić.
Hrabia szlachtę przyjmował serdecznie i karmił a poił natarczywie, co dało wielu do myślenia, że ma zupełną kwalifikacyę na marszałka, i mógłby nim być