cho, bo mamy gościa, hrabiego Hermana, który niedawno się położył; nie przerywaj mu snu, proszę.
— A on tu co robi?
— Ciasno było w pałacu, przyjechał do mnie.
— No, a Janek się znalazł?
— Nie ma go.
— Cóż to jest? uciekł? z jakiego powodu?
— Nic nie wiem.
— To coś niepojętego!
I przysiadł Maks na ławie, szukając powodu do wywnętrzenia i przechwałek.
— Czy zabrał i rzeczy z sobą?
— Zabrał i poszedł po nocy.
— Wszakżem mu nic nie zrobił?
— To fantazya jakaś.
— Dzień cudów i dziwów! Mógł przecię poczekać, żeby się koncert skończył, i pożegnać ze mną; ale to zawsze pół-waryata!
Nie lubiąc kłamać i pół gębkiem chwalić, chciał Otto uniknąć mowy o koncercie; ale artysta tak wiele pił pochwał, które, jak inne napoje fermentujące budzą pragnienie, że musiał pożądać ich jeszcze; sam więc zwrócił rozmowę na tryumfy swoje.
— A tak! rzekł: mówiłem i powtarzam, jest u nas poczucie piękna; dowodem moje wczorajsze wystąpienie przed tém wieśniactwem prostém, nieuczoném a uczucia pełném, od którego byłem tak gorąco zrozumiany. Tego wieczoru nigdy nie zapomnę. Wiesz, że około sześciuset rubli się zebrało! Olbrzymio!
Otto się uśmiechnął.
— I w dodatku — rzekł Maks — rozkochałem się.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/274
Ta strona została uwierzytelniona.
268
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.