Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/276

Ta strona została uwierzytelniona.

270
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

z nią, a będziesz mógł próżnować i muzykę porzucić: to dla ciebie dobra partya.
Maks zagryzł usta, zniósł ten sarkazm, i poszedł gniewny, mrucząc, do swojego pokoju.
Tu rzucił się na łóżko, dumając o Amelii, i usnął.
Amelia też nie miała w życiu szczęśliwszéj chwili nad podróż swą z Zarubiniec do Danowa... Wpół drzemiąca, wpół marząca na jawie, napół i we śnie, przez całą drogę widziała przy sobie artystę, który jéj szeptał pół-słowa czarowne, jakich się dźwięku nie zapomina nigdy.
— „Melciu droga, ja cię kocham, ja wiecznie kochać cię będę... jam twój... Drogą życia kwiecistą pójdziemy daléj razem z dłonią w dłoni, z okiem w oku... Ty wsparta na mojém ramieniu, wsłuchana w pieśń moją; ja wpatrzony w twoje oczy...“
— Stało się, rzekła wysiadając senna w ganku: jeśli on zechce, jeśli mnie zrozumie, będę jego! Niech świat mówi co chce, niech ludzie rzucają kamieniami! i mnie się kropla szczęścia z czary, któréj usta nie tknęły, należy....
I odpinając bransolety, rzuciła się w fotel, szepcząc po cichu:
— Ten lub żaden!
Biedna, a! jakże wybrała!


W ciemnym gaju, wśród którego opasana plecionym płotem, tarniną obwarowanym, stała w sadzie owocowym pasieka, Janek przed chatą przechadzał się niespokojny. Słońce wschodziło na świecie, złote je-