Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/289

Ta strona została uwierzytelniona.

283
JASEŁKA.

ma nie wiem jak, z kwiatka, z powietrza, z listka, co leci, z ptaszka, co śpiewa. Czasami wstaję ze snu z tą myślą, a przecięż anioł stróż stał nademną; modlę się, i w modlitwie są słowa....
— Pleciesz, pleciucho droga!
— Alboż to co złego?
— Nie! ale zaprzątnąwszy sobie tém głowę, i serce podraźnisz, jak półkownikowa.
— Ale nie! tak, nigdy!
— Pewnie, z takich trzpiotowatych główek jak twoja, rosną potém biedne kobiecięta jak tamta....
— No, ale cóż to złego? wszędzie a wszędzie jest ta miłość.
— To prawda, jest jéj nadto.
— No? a mamcia nie kochała papy?
— I kocham go jeszcze.
— Ale dawniéj? to było inaczéj?
— Nie, tak samo.
— To bardzo ładnie, ale nie tak jak w książkach, i nie tak jak ja myślę.
— Ale książki kłamią, moje dziecko, i ty się bałamucisz.
— Jakto? wszystkie książki kłamią?
— O! wszystkie.
— To się na nas zmówiły te niepoczciwe książczyska! odparła Lola z uśmiechem: to spisek jakiś! Jakże można tak oszukiwać? Alboż nie ma takich pięknych miłości? Mnie się zdaje, że być mogą. O! doprawdy, mamciu kochana, mogą, mogą! Ale ja wiem, że ty tak mówisz, bojąc się tylko, żebym ja nie zakochała się w kim bardzo a bardzo.
— Lolciu!
— Lola musi mówić czasem nic do rzeczy, kiedy