Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/290

Ta strona została uwierzytelniona.

284
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

ją mamcia nauczyła wszystko powiadać co myśli: a! nie trzeba było do tego przyzwyczajać!
I rozśmiały się obie.
— A to ci powiem po cichu, dodała Lola tuląc się do matki; że gdyby kto taki ładny jak ten wczorajszy, co mu krew z nosa poszła, bardzo długo był ze mną, gotowabym go pokochać.
— Tak, dla pięknéj twarzy, dziecko moje.
— Ale nie! gdyby był równie grzeczny i dobry jak piękny. A ja mamci przysięgam, że z taką twarzą złym być nie można.
— Pleciesz! Wszakże i w tych książkach, o których mówisz, czytałaś nieraz o ślicznych twarzach na czarnych duszach.
— Kiedy one kłamią! rozśmiała się Lola; a kłamstwo się czuje i szpeci.
Na tę macierzyńską rozmowę wszedł hrabia, który czasem żonę odwiedzał w pewnych dnia godzinach; ale na ten raz nie sam, lecz z bratem Hermanem, bladym, milczącym, przygnębionym i smutnym, w którego twarz spojrzawszy, widać było boleść wielką.
— Cóż ci to jest? chory jesteś? spytała go troskliwie hrabina.
— Zachcieliście! Od wczoraj niedobrze się czuję. Wpadłem tu na wasz bal, to mnie jakoś rozbiło: musiałem uciec do Robowa, żeby odpocząć trochę; ale i tam nie wydobrzałem, czuję się ciągle źle...
— Powinieneś u nas dłużéj pozostać i wypocząć więcéj, rzekł hrabia.
— Możeby co stryjowi podać? Herbaty, rumianku, wody z sokiem czy cukrem? z pomarańczowemi kroplami? spytała Lola.