pisał. Widząc przybywających, wstał powoli i piersią chciał bronić przystępu do pana.
— Nie można — rzekł.
— No, no! puść nas! odpowiedział usuwając go Żółtowski.
— Nie! — zawołał Paweł cicho, ale bardzo stanowczo.
— Cóż? śpi?
— Nie.
— No, to lepiéj mu będzie, gdy go rozerwiemy.
— Nie, — on się tak wysumuje, wytrawi, i jak to nie pomoże, to nic. Ja jego znam od dziecka. Bywało jak mu co nie dopisze, to się zamknie na cztery dni, nie je, nie pije, nie gada do ludzi, nie wstaje z krzesła; potém raptem otworzy drzwi i wyjdzie rzeźwy, jakby nic. Jemu się trzeba dać przetrawić.
— Ale może my mu skuteczniejsze od tego i prędsze niesiemy lekarstwo, rzekł Otto. Puść, mój stary. Tak to się przebolewa w młodości, ale nam! o! nie! Za każdą bitwą taką traci się część siły co zwycięża, potém już nie ma sposobu. Jeśli nie puścisz, będziesz żałował, stary.
Paweł napół przekonany, zawahał się.
— Wejdźmy, rzekł Otto. Bądź spokojny, gwałtu mu nie zrobimy.
— A no... to uważajcież sami – odpowiedział Paweł kręcąc tabakierkę, i powoli podsuwając się ku drzwiom, które uchylił ostrożnie.
— Dziéj się wola boża; ale mu się nie sprzeciwiajcie.
Hrabia wciąż siedział tak w krześle jak go porzucili oczy wlepiwszy w komin i ogień, który dla niego był,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/314
Ta strona została uwierzytelniona.
308
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.