Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/319

Ta strona została uwierzytelniona.

313
JASEŁKA.

— Ja, pani? Gdybyś pani posłuchała co inni mówią, mogłabyś moją dyskrecyę ocenić. Bo drudzy opowiadają, że ona jemu się oświadczyła pierwsza, że trzeciego dnia dali sobie słowo i posłano zaraz po indult do księdza pasterza; aby co najprędzéj szczęścia skosztować.
— Doktorze! wiesz przecię jak ludzie łatwo prawią niestworzone rzeczy...
— Na ten raz ja, przyznaję się, skłonny jestem wierzyć.
— Ja, nie.
Żółtowski wszedł właśnie, i ażeby nie mówić, mrugnął na doktora, który wstał i pośpieszył ku niemu.
— A co? nie gorzéj nasz chory?
Żółtowski kiwnął głową.
— Na co wam doktor potrzebny? przerwała hrabina.
— Żeby powiedział, czy może jechać?
— Jechać!
— Niech pani będzie spokojna, odpowiedział krótko po swojemu stary: wszystko będzie dobrze. Chodź-no, doktorze...
Szemere pośpieszył żywo.
— Taka rzecz, rzekł po drodze Żółtowski: że on chce i potrzebuje jechać... Otoż... czy mu to nie zaszkodzi?
— To zależy... zobaczymy.
Weszli. Hrabia zniecierpliwiony zwłoką, stał prawie drżący.
— Doktorze! zawołał postrzegłszy go w progu: bierz puls, czy każ sobie język pokazać, a gadaj prędko, że jechać mogę, bo moim siłom i ochocie mniéj