żył w takim kręgu, jaki sobie obierzesz. Bądź mi tylko synem, niech cię widzę, niech twoja przyszłość łączy mnie ze światem i żywymi ludźmi, bom ja dziś trup i niedogasły popiół tylko... Nigdy ci nie wspomnę przeszłości.
— Nie, nie! to nadto! odezwał się nareszcie złamany chłopiec, którego ta dobroć i ofiara złamały — nie! jam winien, srodze winien, i życiem mojém obowiązany jestem zapłacić to szaleństwo, które popełniłem będąc dziecięciem. Duma tylko nie dozwalała mi powrócić, obawa słusznego gniewu twojego, mój ojcze... Jam winien, ty nic: tyś ojciec, tyś czuł przy sobie prawo wyrobienia powierzonéj ci duszy tak, jak ci się zdało lepiéj... Jam był szaleńcem; przebacz mi, daruj!
— Nie mówmy o przeszłości ani słowa! odparł hrabia. Ale się już mnie nie obawiasz?
— Nie, mój ojcze.
— I opowiesz mi szczerze, otwarcie, coś przecierpiał, co przebyłeś, gdzieś się błąkał, czegoś doświadczył? Wszakże choć przeszłość twoja należy do mnie, gdy z teraźniejszości nic ci wziąć nie chcę i nie mogę. Oto świadek uroczystego przyrzeczenia, Jurasiu — dodał, wskazując Ottona: — niech on usłyszy ten ślub mój, że ci daję zupełną swobodę.
— Ojcze mój, ja powiem teraz: nie mówmy o tém.
— A! jaki on piękny! zdrów! silny! rzekł wpatrując się w niego hrabia.
— Bo bieda i niedostatek najlepiéj wychowują, odparł Juraś. Wyszedłem, dzięki tobie, od razu zahartowany, a tam gdziem był, musiałem albo się zepsuć zupełnie, albo za łaską bożą takim dębem dzikim wyrosnąć, jakim mnie widzisz, ojcze.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/325
Ta strona została uwierzytelniona.
319
JASEŁKA.