Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/330

Ta strona została uwierzytelniona.

324
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

płacząc w czoło, i nie mówiąc słowa, z nim razem przy chorym umieściła się w powozie.
Pochód cały znowu pociągnął daléj, spotykając po drodze ciekawych, którzy powychodzili przeciwko niemu.
Jednym z najpierwszych był Paweł, przebudzony ze snu straszliwą wieścią. Bez czapki, załzawiony, leciał do swojego pana, na ustach mając wciąż jedne, machinalnie powtarzane słowa:
— A! moj drogi pan! mój drogi pan!
Gdy się kareta ku niemu zbliżyła, stary nie zważając na konie i koła, dopadł jéj i rzucił się ze stopni na nogi hrabiego, który ujrzawszy go, drgnął i oczyma wskazał na Jurasia.
Pawła musiano także zabrać do powozu, za którym wlec się nie mógł stary, a opuścić go nie chciał.
Północ już była, gdy kareta stanęła przede drzwiami pałacu, u których czekał na nią hrabia Rajmund z nieodstępnym Malczakiem.
Posłyszawszy turkot, nadbiegła i Lola.
Potęgą przeczuć czy przeznaczenia, młodości czy serca, w téj chwili tak strasznéj, jakże się to stało, że oczy dziewczęcia nie spotkały chorego, nie znalazły od razu matki, ale najprzód ujrzały Jurasia, ów sen, owo widzenie wieczorne...? Na widok jego zadrżała; dreszcz ją przebiegł; zarumieniła się...
Nie wiedziała jeszcze kogo poznała.
Powoli zniesiono starca do przygotowanego pokoju, wszyscy się rozpierzchli, pozostał tylko u łoża Juraś, doktor i Otto, zmęczony gonitwą nocną, ponury i przygnębiony.
— Doktorze, odezwał się po chwili, odciągając go na bok: jak myślisz? co będzie?