zupełnie jednak zapomniał innéj przeszłości. Krótka ona była, ale w niéj najgłówniejsze życia jego mieściły się wypadki: pierwsza miłość młodzieńcza, pierwsze walki ze światem i jego sprawami, pierwszy rozwój charakteru i poświęcenie uczucia dla rachuby. Na dnie tych wspomnień, jak sucha żółta wydma piaszczysta zalegających dziś serce, były gdzieniegdzie prószynki złota świecące. Przebiegając mimowolnie swą przeszłość, Herman zdawał się czegoś żałować, czy śmiać się z czegoś może. Na twarzy jego zawsze jednym okrytéj wyrazem, smutek i wesele podobném malowały się skrzywieniem.
Myślał o młodości, która dla niego skończyła się tak nagle, o wszystkiém czego doznał i nie uczuł w życiu, co przeszedł i czego nie kosztował.
Szczery względem ludzi, nielitościwy był też dla siebie, i spowiadając się, gorzkiemi poił prawdami.
— Starcze! szeptał w duchu, może miał słuszność ten biedak: jestżeś ty szczęśliwy? Znalazłeśże ty życie? Czy to, czego pragnąłeś, coś wybrał dla siebie, wystarczyło na zapełnienie piersi, na uspokojenie tęsknoty i pragnień? Spytaj siebie, przebież swą przeszłość, i daj odpowiedź tak surową, jak dajesz obcym, co do ciebie przychodzą żądać pociechy, a ty ich poisz goryczą.
Nie! nie jesteś szczęśliwy; ale któż się szczęśliwym śmie nazwać?
Ten biedak może, który słyszy co wieczór modlitwę swych dzieci, którego wita uznojonego głos żony na progu, który kocha, i powracając do domu, znajduje tyle rąk, co mu się u szyi uwieszają, który ma z kim płakać, przed kim się poskarżyć... A ja?.. nikogo nie mam, nikogo!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.
28
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.