wdów i mężatek niepoznanych, które piechotą byłyby poszły o mil kilka, byle go tylko zobaczyć. Trzeba też przyznać, że piękniejszéj legendy o nieznanym młodzieńcu nad tę, którą o nim po cichu sobie opowiadano, trudnoby nawet powieścio-pisarzowi z powołania utworzyć.
Maks, który rzadko kiedy mówił prawdę o sobie i o drugich, wypytywany, utworzył pierwszy z historyi Janka coś tak monumentalnego, że z pomocą dodatków ludzi dobréj woli, starających się jeszcze okrasić nieco jego legendę, gotowy z niéj był poemat. Szczęście, którego u nóg pięknéj półkownikowéj kosztował, już będąc z nią zaręczony ogromnym soliterem, dodawać musiało sił jego wyobraźni. Plótł niestworzone baje, codzień swój utwór wydoskonalając.
Maks bowiem był bardzo szczęśliwy. Wprawdzie Amelia po bliższém rozpatrzeniu się w niéj, wydała mu się daleko mniéj świeżą i piękną niżeli pierwszego wieczoru, gdy kibić jéj malująca się na białym szalu, zachwyciła go i oczarowała. W dzień twarzyczka ta nosiła widoczniejsze ślady utrapień przebytych i zawiedzionych nadziei, a szczebiotanie jéj egzaltowane, trzeciego dnia już zaczęło się powtarzać tak nieznośnie, że Maks wiedział prawie, jakim wyrazem i głosem go powita, i co mu na jego słowa odpowie. Ale wielki artysta w istocie nie był wcale stworzony na to czém się być wybierał. Nie mając co lżejszego do roboty, gdy mu los po drodze nasunął ciepłą wdówkę — tamując karyerę wirtuoza wątpliwą, trudną, kłopotliwą, zmuszającą do pracy, bardzo był rad, że się może pozbyć przyszłych laurów dla spokojnego kawałka chleba.
Teraz na łonie nowego szczęścia, wcale już swéj
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/340
Ta strona została uwierzytelniona.
334
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.