Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/349

Ta strona została uwierzytelniona.

343
JASEŁKA.

Juraś się zarumienił; natręctwo przykre mu było, ale nie wiedział już jak się bronić. Maks nalegał, ściskał, błagał, modlił się, i prawie gwałtem wsadził go na swoją bryczkę, zostawując Pawła z końmi przy karczmie, rozkazawszy im popasać.
Nie opamiętał się biedny Juraś, tak nagle konie półkownikowéj ruszyły z nim, i dworek w dolinie wkrótce się ich oczom ukazał.
To zielone szczęścia gniazdko, jak je Maks nazywał, istotnie było bardzo śliczniuchne; może tylko do zbytku ustrojone, zbyt wyświeżone z pretensyą. Furtki i bramy gotyckie obwieszone były bluszczami, krzyże pooplatane cierniem i poobwijane powojem; nad drożynami krzaki róż w jodłowych klombach; kapliczki misterne, altany malowane jaskrawo; sam dwór z szerokim balkonem okrytym winem i pnącemi się roślinami, świadczył o tém usposobieniu czułego serca, które szukało wdzięku i poezyi, aby okazać niemi, że ma ich głębokie w sobie poczucie. Tego wszystkiego może było aż nadto, ale to było śliczne, zielone, wytworne, kwitnące i wonne, wesołe i tęskne razem.
Juraś nieubrany, w czarnéj siermiężce żałobnéj, zapylony cały, porwany nagle, znalazł się w ganku domu półkownikowéj, i powitany został przez trzy osoby, które właśnie pod balkonem zasiadły do herbaty.
Była to najprzód owa pięknéj kibici półkownikowa, daléj otyła pani Stasia matka Anety, i sama Aneta, słuszna, wspaniałéj postawy, szatynka z niebieskiemi oczyma, patrzącemi śmiało, ubrana czarno, poważnie, tajemniczo — do boju!
Była w istocie piękna. Artysta z uczuciem mógł z niéj cudny zrobić wizerunek, takim ogniem i życiem tłala ta twarz o rysach regularnych, pewna siebie,