Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/355

Ta strona została uwierzytelniona.

349
JASEŁKA.

uznawszy potrzebę niezrozumienia go od razu, bo to mogło być niestosowném, podniosła oczy, potrząsając główką, i mówiła daléj:
— A! zapewne! najdziwniejsze rzeczy dzieją się z nami: chwila, słowo, wejrzenie, drobny wypadek czasem zmienia losy człowieka...
— I nigdy za jutro zaręczyć nie możemy, dodał Juraś. Jest jednak rzecz pewna tylko, za którą potrzeba mieć siłę ręczyć, to, że się zostanie poczciwym sługą prawdy, którą się raz ujrzało.
— Ależ ta prawda — spytała jak Piłat Aneta — cóż to jest?
— Nie ważę się odpowiedzieć pani, rozśmiał się smutnie Juraś: dla mnie to życie w takiém kole, gdzieby mi nic nie gniotło uczucia, nie więziło myśli, gdzieby żadna forma nie nakazywała mi kłamstwa.
— Ależ to nie ma na świecie takiego życia!
Aneta zamilkła, ale oczy jéj mówiły tymczasem.
— Prawdę rzekłszy — odezwała się po chwili — ja także choruję na to pragnienie być zawsze sobą i nigdy nie kłamać, ale kobiecie to jeszcze trudniéj.
Rozmowa tak wysoko nastrojona daléj już wzlecieć nie mogła. Szczęściem półkownikowa, która się do niéj mieszać chciała, oderwała się od pani Anastazyi i wrzuciła w tém miejscu swoje echo:
— Kobiecie (westchnienie) najtrudniéj.
Aneta rozśmiała się ukazując bieluchne ząbki.
Maks tymczasem stał na straży, aby nie dać Jurasiowi uciec, do czego zdawał się mieć ochotę. Podano spóźniony obiad, choć wieczór się już zbliżał; nie było sposobu odmówić. Poszli do stołu, a los, a raczéj dobra rachuba sprawiła, że Juraś znalazł się między gospodynią i Anetą. Aneta znowu tak usiad-