Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/356

Ta strona została uwierzytelniona.

350
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

ła, aby wszystkie swe wdzięki dać sąsiadowi ocenić i wzięła go już w niewolę rozmowy, któréj na chwilę ustać nie dała.
Juraś zdumiony był jéj śmiałością, naiwnością, obejściem poufałém i szczerém, które umiejętnie zastosowała do niego.
Z razu instynktowo i niezbyt trafnie posunęła się z rozmową, nie zbadawszy gruntu; ale po kilku godzinach, pochwyciwszy słabą stronę Jurasia, tak doskonale umiała z niéj korzystać, że wstał od stołu niebardzo już śpiesząc się do dalszéj podróży, co było wielkim tryumfem. Twarz Anety była rozjaśniona, usta uśmiechające się; matka z uwielbieniem na nią patrząc, zdawała się z daleka kosztować słodyczy zwycięztwa.
Jakie mianowicie na Jurasiu zrobiła wrażenie Aneta, wypowiedzieć trudno. Z Lolą był nieśmiały, trwożny, poruszony; tu chłodny, wesół prawie, ale pochwycony i upojony jakby po szampańskiém winie. Z głębi jego dobyły się nieznane mu prawie uczucia, a raczéj namiętności, jak silna woń upajając go i durząc. Czémś lepszém była dla niego Aneta, niż dobry, wesoły towarzysz; ale w rodzaju takiego druha, z którym mówiąc, człek się nie rumieni, nie kłopocze, nie wstyda, mówi mu wszystko i od niego spodziewa się wszystko usłyszeć.
Jeżeli powiem, że Juraś, który miał jechać zaraz, pozostał na noc, bo już i konie i Paweł od dawna byli sprowadzeni do dworu, że Aneta z matką dla zbliżającéj się burzy, także skłonić się dały na wieczór pozostać, że resztę dnia spędzono na muzyce, bo Maks chętnie się popisywał przed obcymi, — odmaluję