— Nigdy! szepnęła Aneta cicho. Ojciec mój i matka jak ja będą panu radzi.
Juraś wziął to za dziewiczą prostotę i grzeczność, skłonił się wzruszony i zamilkł.
— Ale po co to pan jedziesz zakopać się w tém Polesiu? dorzuciła: tam musi być tak smutno!
— Muszę spróbować tego życia, w którém jest wiele swobody.
— Mnie się zdaje, że człowiek z charakterem wszędzie ją sobie zdobyć może: tylko uginający się łatwo są niewolnikami wszędzie.
— Ale tam potrzeba walczyć: tu można być panem....
— Nietrzeba walki nawet, bo ludzie czują charakter w człowieku i muszą go uszanować, a sami w bój znowu nie rzucają się tak łatwo.
Pani matka ziewnęła, widocznie przedłużoną rozmowę czas było kończyć i pożegnać gospodynię. Maks szczególniéj wzrastającą czułością przyszłéj żony przelękły, zdawał się coraz niespokojniéj wyglądać chwili odejścia.
Nadeszła wreszcie. Juraś pożegnał panią domu, chcąc do dnia odjechać w dalszą drogę; Aneta podała mu rękę namagnetyzowaną pragnieniem, aby go nazad ku niéj ściągnęła. Istotnie dotknięcie téj dłoni malutkiéj, w któréj chłodzie i jedwabnéj gładkości było coś tajemniczo pociągającego, lekkie ściśnięcie drobnych paluszków, przejęły Jurasia dreszczem. Któż wie czy i Aneta silną dłoń swojego bohatera ścisnąwszy, nie doznała niespodzianego wrażenia?
Juraś z Maksem poszli do oficyn, gdzie im przygotowano posłanie, i długo jeszcze gwarzyli z sobą. Artysta potrzebował się wylać przed przyjacielem —
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/360
Ta strona została uwierzytelniona.
354
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.