Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/364

Ta strona została uwierzytelniona.

358
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Żółtowski osłupiały, ręce i głowę opuścił w rozpaczy.
— Kto wie co on tam myślał wówczas, dokończyła hrabina: niepodobna odgadnąć. Naówczas dziecka swojego nie znał jeszcze, wyrzekał się go jak niewdzięcznika... mógł je wydziedziczyć!!
Zamilkła, stary powtórzył tylko ponuro:
— Prawda, jest to rzecz wielkiéj wagi...
— Ale co ja mam począć?
— Doprawdy... nie wiem.
— Uważałeś, że umierający ciągle się niepokoił i obracał ku mnie; dawał mi jakieś znaki oczyma, których nie mogliśmy zrozumieć... Dziś pewna jestem, najpewniejsza, że chciał, bym mu to pismo zwróciła; ale mnie Pan Bóg zaślepił, żem wówczas nie domyśliła się o co mu chodzi. A! mogę być przyczyną wielkiego nieszczęścia!...
— Ale niechże się hrabina nie trwoży tak bardzo, rzekł Żółtowski, którego twarz mimo wyrazów uspokajających, największe wydawała przerażenie. To nic nie pomoże, trzeba się tylko rozmyślić.
— Jedno z dwojga, przerwała Marya: należy albo go złożyć, lub nie czytając spalić!
— A! niechże Bóg broni! to i prawu i zwyczajom się sprzeciwia: tego zrobić nie można. Zapewne u niego w papierach pozostał ślad téj ostatniéj woli, mógłby o to być proces kryminalny! Któż wie zresztą co on tam napisał?... W żadnym razie ukryć niepodobna.
— A jeśli testament jest na szkodę Jurasia?
— Jedno z dwojga: w takim razie komużby zapisał majątek, jeśli nie wam?