Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/378

Ta strona została uwierzytelniona.

372
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Najmniéj! Jeżeli go hodowała natura naturans, to bardzo dobrze; ale jeżeli natura naturata?
— Oszalał! mruczał Lacyna.
— Wpan nie czytałeś Podolanki? zapytał professor.
— Nie.
— No, to jéj nie czytaj: to wszystko jedno. Natura może z wychowaniem postąpić jak się jéj podoba, bo ma różne fantazye: albo zje albo nakarmi, wykołysze lub zdusi, zrobi olbrzyma, bohatera lub kłapoucha. Natura wielka, widzisz waść, panie Lacyna: zkąd Lukrecyusz De natura rerum, i lukrecya, nie rzymska, ale ta, którą jedzą od kaszlu, nudna jak ty kochany regentowiczu... rozumiesz?
— Kiedy kto ciebie zrozumiał!
— Mniejsza o to, bylem ja siebie rozumiał. A nie zagrasz waćpan w warcaby?
— Nie. Mówią, że nasz przyszły dziedzic ma być bardzo piękny i obiecujący mężczyzna... przerwał Lacyna.
— Obiecujący? jabym wolał dotrzymujący — odparł Radwanowicz — toby było lepiéj. Obiecać a dotrzymać dwa bieguny przeciwne...
— Ty bo mnie nie rozumiesz!
— Ale ba! pochlebiasz wpan sobie zdrów! rzekł śmiejąc się professor. Gdybyś zagadał po chińsku, opiwszy się herbaty, i takbym cię jeszcze kiedyś złapał na przesmyku, mój kochany. Spróbuj? Fu-si, dzi-li-kien-fan-pen, dza; rozumiesz?
— Mój professorze, na miłość Boga, ja z tobą zwaryuję.
Non bis in idem! zawołał Radwanowicz — to być