Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/390

Ta strona została uwierzytelniona.

384
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Żona spojrzała nań błagająco.
— Testament — odparł powoli Rajmund — nie jest dobry, ale mam nadzieję utrzymać go w części; w części obalę, bo w nim jest niedorzeczność...
Marya całą nadzieję złożywszy w téj niedorzeczności, słuchała.
— Jest to, że zapisuje mi wprawdzie cały majątek, ale jako dożywocie, nie dając mi nim swobodnie rozporządzać. Za cóż? dla czego to ograniczenie? Z natury rzeczy to upada... Napisał, że ma w całości przejść do moich spadkobierców: to upakarzające dla mnie.
— A! mój drogi — wstając i zbierając się na sił ostatek, odezwała się hrabina — zastanów się! Nie to jedno upokarzającém jest dla ciebie: gorzéj, przykrzéj, sromotniéj, że zabierasz dziecku majątek, który się mu należy. Nie! ja znam ciebie, tyś szlachetny! ty tego nie przyjmiesz! Wiesz kiedy testament był zrobiony; przekonany jesteś jak ja, że umierając wolę odmienił: oddasz wszystko jego synowi. Jakżebyśmy ludziom spojrzeć mogli w oczy, odarłszy prawego spadkobiercę? Mogliżbyśmy spokojnie tego daru, który się nam nie należy, używać? Rajmundzie — dodała błagająco — myśl, zejdź do serca swojego; uczyń to, co ci honor i sumienie podyktują.
— Moja pani — odparł hrabia powoli — bądź wpani pewna, że mi honor i cześć rodziny droższe są może niż jéj saméj; ale wpani to po kobiecemu, sentymentalnie pojmujesz. Dziecię to nie zasłużyło ani zwać się, ani być jego synem; nie ma o niém wspomnienia w testamencie: to jasno! to bardzo jasno! Nie myśl wpani jednak, abym nie mogąc mu odebrać imienia, zmuszony je przy niém zostawić, rzucił go tak na