Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/392

Ta strona została uwierzytelniona.

386
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Znasz mnie — rzekła — nie zwykłam nigdy mieszać się w twoje majątkowe sprawy. Rozporządzałeś niemi, swojém i mojém mieniem, jak ci się podobało; patrzałam na to obojętnie, nie pytam co się z tém stało i co dziecięciu zostawimy. Bóg wielki, pieniądz nie jest duszą życia... Ale w téj chwili, gdy w oczach Boga i świata, korzystając z omyłki, masz zagarnąć nieprawnie cudzą własność, i mój głos z piersi dobyć się musi.
Hrabia cofnął się groźny i drżący od gniewu.
— Wpani się zapominasz! zawołał.
— Nie: dopełniam obowiązku. Uczynisz potém co ci się podoba, ale dziś wysłuchać mnie musisz. Tak być nie może. Testament złożony był na moje ręce; wiem i czuję, że w sercu jego został cofnięty. Co weźmiesz od tego dziecka, nosić będziesz na sumieniu jako krzywdę... Da się to wytłómaczyć, nie daje uniewinnić... Ojcze mój! panie, mężu! nie kalajmy rąk naszych! to cudze! to sieroce!.. Jakiémże prawem wydzielać mu będziemy część z tego, co całe jest jego własnością? Jakiém prawem oddamy naszemu dziecku to, co cudzemu zostanie wydarte? Jak spojrzymy w oczy ludziom!
— Wpani mnie uczysz! Co to jest? zakrzyczał hrabia. Wpani wiesz, że ja tego nie zniosę! Ja wiem co i dla czego czynię, i czuję co sprawiedliwe. Przecięż i ja chcę wymiaru sprawiedliwości.
— Pojmuję, wierzę, że to sobie tłómaczyć możesz, ale rozumiesz źle... Człowiek jest słaby, ty się mylisz; ludzie potępiając cię ze mną, uczynią to sprawiedliwie.
— Ja nie dbam o ludzi i o takie sądy! odparł Rajmund, ruszając ramionami.