bym się miał starać o pannę Izabellę; owszem usiłowałem panią wyprowadzić z błędu.
— Ale trzeba było być ślepym, żeby nie widzieć, żeś się jéj starał podobać, pozyskać jéj przychylność, zrobić jéj nadzieję.
— Nadziei! nadziei nie robiłem żadnéj! odparł hrabia. Lubiłem towarzystwo córki pani, do tego się przyznaję, i dla tegom u niéj bywał.
— Ale WPan ją kochasz! zawołała matka przywiedziona do rozpaczy.
— Gdybym kochał pannę Izabellę, odpowiedział zimno: byłby to powód właśnie, dla którego ożenićbym się z nią nie mógł.
— Jak to! łamiąc ręce, spytała pani Moroszowa.
— Bo w życiu miłość jest przeszkodą, jak wszelka słabość, a małżeństwo jest spółką, w któréj więcéj zimnéj krwi potrzeba i rachuby niż uczucia.
Całéj téj rozmowy, którą hrabia kończył wdziewając rękawiczki, nie dosłuchała matka, gdyż osłabła; córka zaś, która za blizkiemi drzwiami stała, weszła żywo w téj chwili, z zaciśnionemi ustami, płomieniejącemi oczyma i tak piękna wzruszeniem, które jéj z razu mówić nie dawało, że nawet hrabia panując nad sobą, uczuł się zmieszany jéj widokiem.
— Panie hrabio, rzekła mu dumnie; nie potrzeba słów i przyrzeczeń, żeby zawinić przed kobietą: jest mowa, którą rozumiemy wszyscy, a ta choć śladów nie zostawia po sobie, może być zbrodnią i oszukaństwem. Byłam szalona, bom wierzyła w serce, gdzie go nie było nigdy, gdzie go nie ma i nie będzie. Idź pan z tego domu, który okryłeś żałobą, któremu wydarłeś pokój i szczęście; a jeśli kiedy w życiu pomyślisz
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.
39
JASEŁKA.