Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/56

Ta strona została uwierzytelniona.

50
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Potrzebujemy się zawsze do kogoś przywiązać, w niedostatku kogoś do czegoś przynajmniéj; są co nie mogąc ludzi, kochają kanarki i pieski, nieruchomości rozmaite, pieniądze, ale zawsze przecię coś tam kochać trzeba: Herman kochał Pawła, z którym od spotkania wiecznie się i na zabój kłócili.
Paweł, staruszek mały i zaschły, przygarbiony, nieco ślepy, siwy, z długim włosem, spadającym na kołnierz kapoty, żółty był jak pomarańcza, cały pomarszczony, bez zębów, ale ruchliwy i żwawy. Stukając okutemi bótami, suwał się cały dzień po domu, za którego obrąb rzadko wychodził; gderał, modlił się, stękał, ale nie myślał wcale odpoczywać. Usługiwał jeszcze panu, i w tém się nikomu nie dał wyręczyć.
Dom Hermana, jakeśmy widzieli, składał się z dwóch dziwnie z sobą spojonych części: murowanego dołu i drewnianego piętra. Piętro to przystawione jeszcze za rodziców hrabiego, dziś dla niego stało się całkiem nieużyteczne. Były tam sale niegdyś balowe, izby gościnne, i Paweł obrał sobie wśród tych pustek mieszkanie w narożniku, sam jeden ze szczurami gospodarując na górze. Szczury nietylko go nie zrażały, ale doskonałym dla niego były znakiem różnych zmian pogody; utrzymywał bowiem, że skoro tylko żywiéj ruszać się i gospodarować zaczną, musi być wicher lub słota. Ten niepokój opanowujący zwierzęta na zmianę powietrza, zawsze się potém usprawiedliwiał. Na szczury stawiano pułapki i trutkę, ale mimo wygubienia trzymały się stale z Pawłem razem na górze, na dół tylko nie schodząc nigdy, bo tam pies pana Lacyny natychmiast na nie zajadłe rozpoczynał polowanie.
Paweł Siermięzki był po staremu pobożny, i ubrawszy pana, a zapewniwszy się o jego zdrowiu, gdy po-