Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.

56
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

od stykania. Otoż daj tabaki, panie Pawle, kiedyśmy się zetknęli.
Wyciągnął rękę do Pawła.
— Cóż Lacynie?
Regentowicz pokręcił wąsa czupurnie, zatarł czuba, poprawił kołnierzyków i rzekł:
— Ot co... że ten dom opuszczę.
— Nie słuchaj! rzekł Paweł: bredzi.
— Ale cóż się stało?
— To kat nie człowiek! powtórzył Lacyna.
— Hm! kat, carnifex, mistrz, czerwony płaszcz, wielki miecz; zkąd gilotyna, o któréj różne są zdania co do jéj wynalazku. Wynalazł i Kolumb Amerykę; zkąd Wespucyusz nazwany został Amerykiem... wszak tak? A to dowodzi, że pan Lacyna gniewać się nie powinien. No! to jasno!
— A to bieda z tymi mądrymi, nigdy z nimi do ładu nie trafisz, tak im się w głowie pomiesza — szepnął Paweł. Widzisz, że chce opuścić Horycę.
— O! strachy na Lachy! odparł Radwanowicz: zkąd zaraz Lech i Leszki. I jabym mógł być professorem ex professo, a nie myślę, bo mi tu dobrze... Chociaż dobre, filozoficznie mówiąc, zawsze jest względne, ale hrabia bezwzględnie dobry bardzo człowiek; prawda panie Pawle?
Paweł pośpieszył z radosném potakiwaniem; Lacyna z pogardą ruszył ramionami.
— To się wyszumi! dodał Radwanowicz... to się wyszumi, chociaż szumowiny, ściśle biorąc, jest to lichota... szum, piana, nicość, pulvis es et in pulverem reverteris, proch!.... Dajże waćpan proszku, panie Pawle!