Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/80

Ta strona została uwierzytelniona.

74
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Chciałeś pan widzieć, czym oczy wypłakała? czy jeszcze boleję i narzekam?... rzekła cichym, ale pewnym głosem. Masz mnie pan na rozkazy. Z nas dwojga, panie hrabio, tyś jeszcze więcéj zestarzały, złamany i zmieniony. Cóż dziś po latach tylu możemy sobie powiedzieć?
— Ale, pani! rzekł na chwilę nieco zmieszany Herman: jeśli sobie mamy co do wyrzucenia, to zdaje mi się, wzajemnie.
— Ja? panu? nic a nic! odparła z godnością kobieta. Ja? panu? cóżbym mu mogła wyrzucać? Żeś mnie niby kochając opuścił? Mówmy szczerze. Lepiéjżebym była wyszła, gdybyś się był ze mną ożenił i uczynił mnie niewolnicą? Dziś jestem wolną, niezależną, bogatą, panią méj woli; a młodości marzenia daleko, i za nic nie dałabym jednéj godziny tego chłodnego życia, w którém spokojnie czekam końca. Cóż pan do mnie mieć możesz?
Herman szukał w umyśle co miał powiedzieć; mimo pewności siebie czuł się splątanym, ciężko mu było.
— Pani mi sama dajesz przykład chwalebnéj otwartości. Mówmy otwarcie — rzekł wreszcie.
Panna Izabella ze drzwi przeszła powoli do pokoju. Krok jéj nie był pewny, uczucie jakieś zdradzało się wahaniem; usiadła żywo, a raczéj padła na krzesło, starając się nie dać poznać, że cierpi.
— Mówmy otwarcie! powtórzyła z goryczą: otwarcie! O! tak najlepiéj!
— Jeśli pani masz mi co do wyrzucenia, ja może więcéj pani.
— Pan, mnie? a to wybornie! błyskając czarnemi oczyma zawołała panna Izabella. Radabym się dowiedzieć? Musisz mi pan chyba mieć do wyrzucenia, mże