wiedz pani, że to występek, a żaden nie uchodzi bezkarnie!
— Jak to? pan to mówisz?
— Ja! bo wierzę w jedno: w prawo niezłomne, co rządzi światem; w prawo, które stanowi, że grzech niesie z sobą nasienie kary, zaród odpłaty za nią; że w naturze złego jest trucizna, która się obraca przeciwko temu, co ją wytworzył. Jesteś więc skazana cierpieć jak ja, i jak ja nie doznać litości, lub umrzeć osieroconą. Między nami rachunek skończony; między tobą a twém sercem jeszcze nie: w téj chwili pocznie ono mścić się za mnie, a siła niewidoma reszty dokona.
To mówiąc, poszedł szybko ku drzwiom, i zwrócił się. Panna Izabella stała nieruchoma.
— Panno Izabello! w imię wspomnień młodości, w imię winy mojéj, proszę miłosierdzia, dopomóż mi, poratuj!...
— Dla mnie nie ma wspomnień, nie ma winy, nie było miłosierdzia; ja pana ratować nie mogę.
Skinęła głową i znikła. Herman został sam. Szybko rzucił się ku drzwiom, i w upojeniu rozdrażniony zbiegł ku domowstwu, na progu już wołając na Pawła, aby kazał pakować i zaprzęgać.
Paweł już miał na ustach wymówki, i chciał długi swar z panem rozpocząć, gdy wejrzawszy na twarz jego, taką uczuł litość, że ust nie śmiał otworzyć. Pierwszy raz może w życiu widział hrabiego tak zmienionym, poruszonym i straszliwie gniewnym.
— Gdzie on to mógł chodzić i po co? co mu się stało? Już kiedy przedemną się tai, rzecz być musi wielka i straszna! Ale z czasem ja tego dojdę... Nie może być — rzekł Paweł — teraz do niego nie przystąpić
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/85
Ta strona została uwierzytelniona.
79
JASEŁKA.