Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/91

Ta strona została uwierzytelniona.

85
JASEŁKA.

stu podaję prośby o przyjęcie mnie na nowo do służby, z któréj intrygą i podłą zawiścią wytrącony zostałem. A gdy pomyślniejsza zaświeci gwiazda....
Tu przerwał.
— Nie bredźże, proszę cię, mój Mąkiewicz! zawołał hrabia, poglądając na niego. Mój Boże! co to się z tobą stało: odarty! goły i żebrak! Jak ci nie wstyd! Pamiętam, byłeś dosyć zdatnym kancellistą: wódka cię do tego stanu przywiodła.
Mąkiewicz silnie się oburzył.
— Przypuściwszy, żeby i tak było, odezwał się bijąc się w piersi: widzisz pan we mnie ofiarę na ołtarzu dobra publicznego zamordowaną. Gdyby i tak było... służba ogółu! Jéj poświęcając się, byłem poniekąd zmuszony prawością mojego charakteru do picia wódki. Tak jest, wydaje się to śmieszném, a jednak jest świętą prawdą. Nigdy rąk moich nie zmazało przekupstwo, grosza nie brałem od nikogo; klienci więc, okazując mi wdzięczność swoją, żądali po mnie często, bym ich grzeczności akceptował, wyrażające się gorzałką, jako najdobitniejszém uznaniem gorliwości mojéj. Ztąd nieustanne libacye, ztąd całéj natury mojéj zmiana, i po wstręcie do gorących napojów, niejaka ich potrzeba. Tak padłem ofiarą mojéj bezinteresowności.
Hrabia mimo smutku nie mógł się nie rozśmiać.
— JWPan się śmiejesz, a ja płaczę łzami krwawemi, — rzekł Mąkiewicz; tu go czkawka porwała. — Ofiara cnoty! poświęcenia, zawiści, aż do ostatka dla dobra publicznego poświęcający się! I bez bótów, chociaż więcéj z okoliczności nagniotków.
— Nie mógłżebyś pracować?