— O kamieniu, JWPanie?
— O Azulewiczu! krzyknął hrabia.
— Nigdzie JWPanie, chyba między rzeszą tatarską, a tu ich nie ma, aż pod Wilnem. Ale gdybyś JWPan chciał starego bywalca użyć, mimo sił starganych i dokuczliwych nagniotków, jeszczebym się podjął pojechać do Waki, i jako to ja, potrafię dobyć z nich prawdy. Rozumie się, gdybym miał na ekspensa podróży i cośkolwiek za trud i pracę.
Hrabia ruszył ramionami.
— Bajkęś mi waćpan splótł, aby się wódki napić, rzekł pogardliwie.
Mąkiewicz powstał z godnością, gdyż uzyskawszy dwa złote i trzy kieliszki wódki, więcéj się już nie spodziewał i nie potrzebował grać komedyi.
— JWPan lekceważysz we mnie dostojność męczennika, człowieka, który się dobru ogólnemu poświęcił. Nigdy usta moje nie skalały się fałszem: to jest obelga niesłychana, to jest...
— Ze mną, kochanku, nie masz potrzeby tych deklamacyj — odrzekł spokojnie hrabia — na mnie to nie robi wrażenia.
— Zawsze! rzekł Mąkiewicz... wiecznie, przeznaczeniem mojém być niepojętym i pokrzywdzonym.
To mówiąc, z miną tragiczną przystąpił do karafki, i machając ręką jakby zdesperowany i nieprzytomny, prędko, rozpaczliwie wychylił kieliszek wódki.
— Zaślepienie! rzekł odetchnąwszy. JWPan odpychasz jedyny ślad mogący go naprowadzić na tego, którego nazwałem nieboszczykiem. A jednak tu klucz! i Mąkiewicz na coś zasłużył odkryciem wielkiéj tajemnicy. Dwa złote? na składkę w imię tak wielkiéj idei przedsięwziętą!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/99
Ta strona została uwierzytelniona.
93
JASEŁKA.