Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.

98
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

mówić, moja duszko. Ja lecę go zaraz jakoś ująć! Ale jakby go ująć?
Matka spojrzała na córkę i instynktowo jakoś się przelękła.
— Jaka ty jesteś zmieniona! Co ci to jest?
— Mnie? nic! Ale cóż mama uważa we mnie?
— Ale ona śliczniutka! niezmieniona! tylko taka zaanimowana! przerwał ojciec żywo. Anastazya trąciła go łokciem i umilkł zaraz, spoglądając po sali.
— Czy mam do niego pójść? zapytał.
— Niech ojciec idzie.
Ojciec natychmiast zatoczył się posłuszny, złożył mantylkę, którą trzymał, na krześle, i poszedł z ukosa kołując do Jerzego. Stanął, założył ręce w tył, co uwydatniło jego okrągluchny brzuszek, i uśmiechając się, rzekł po namyśle:
— Hm? czemu to pan nas nie odwiedzisz?
— Ja? rzekł Jerzy: bardzom panu wdzięczen, ale dotąd nie miałem czasu.
— Otoż to jest, i ja nigdy nie mam czasu; to prawda. Bo któż, proszę pana, ma czas? Ale odwiedź nas pan jednak: moja żona bardzo sobie tego życzy, a i Aneta nasza także.
— Bardzo mi będzie przyjemnie.
— Gdzież pan teraz mieszka?
— Przebywam w Robowie.
— Tak, u Ottona Marzyckiego, pół mili, nie daleko. Droga na karczemkę, pan wie? gdzie kiepski mostek; ale ja go każę naprawić.
Potém chrząknął i zamilkł, myśląc, czy tego już dosyć? ale jemu się zdawało, że jeszcze nie dosyć.
— Bardzo nam będzie przyjemnie — dodał. Żyjemy ustronnie, gości tak miłych jak wpan dobrodziéj mie-