Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

100
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

réj artysta z rąk się wymknął, zmieniając się w prozaicznego obywatela, chciała w tym dniu uroczystym widzieć go jeszcze takim, jakim oglądała raz pierwszy objawiającego się sercu. Musiał uledz ogólnym naleganiom mąż młody i zagrał. Jerzy towarzyszył mu po dawnemu, i rozśmieli się, serdecznie przypominając dawne swoje koncerta po miasteczkach, przecierpianą biedę, niedostatek, wesołe chwile nieopatrznego młodzieńczego życia, które się już dla nich obu kończyło: temu troską surowszą, drugiemu dostatkiem okupionym stratą włosów, artystyeznéj przyszłości i potrzeby odegrywania komedyi.
W czasie muzyki Aneta usiadła w kątku, jakby nie swoja, i wpatrzyła się w piękną twarz Jerzego, tak zawsze spokojną, tak pogodną, jakby żadna burza zewnętrzna téj złotéj tafli zmarszczyć nie mogła. I wydał się jéj pięknym jak Antinous; a co lepsza, pod tą twarzą czuła serce, na którém bezpiecznie złożyć było można głowę i spocząć przez życie; czuła w niém prawdę, któréj wartość teraz dopiero jakiś jéj instynkt wskazywał. Zawstydziła się niemal siebie i odegrywanéj z nim komedyi.
— O mój Boże! jakże ja mu się wydać musiałam! jak on mnie osądził! on co tak kocha szczerotę, prawość, prostotę!..
I przyłożyła rękę do serca, które żywo biło pierwszy raz w życiu.
— Miałażbym go kochać? spytała siebie, — ja? com dotąd była panią mojego uczucia, com chciała być panią mojego losu? Cóż to jest? ta obawa, ten niepokój, ten smutek duszący pierś, i łzy, co mi się kręcą na powiekach? Miałażbym ja kochać i być uka-