Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.

104
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

który za tę pieszczotę, ledwie się zdawkową monetą pocałunku, na czole złożonego, wypłacił.


Noc już była, gdy Otto z Jerzym odjechał z przed ganku dworu półkownikowéj, a dzisiejszéj pani Maksowéj Fermerowéj, i zadumani obaj ruszyli do Robowa. Długo bardzo milczeli; wreszcie Otto przerwał zamyślenie, biorąc rękę towarzysza i wstrząsając nią silnie.
— Słuchaj, mój młody przyjacielu — rzekł. Znamy się dosyć dawno; jużem miał nawet czas pokochać ciebie, a bardzo mało jeszcze wiem twojéj przeszłości. Często pytasz mnie o radę: jeśli myślisz, że ci się na co przydać może, i chcesz, by była skuteczna, powiedzże mi szczerze a otwarcie, jak na spowiedzi, całą przeszłość swoją. Wiem, że się jéj wstydzić nie będziesz; przekonany jestem, że czysta; wybacz mi, żem jéj trochę ciekawy...
— Nie mam powodu nic taić, choć i pochwalić się nie mam z czém tak dalece... Powiem ci najprzód szczerze, kochany mój mentorze, że jeślim cały lub nie bardzo połamany wyszedł z przeszłości, to wielkie szczęście i boża opieka nademną. Znałaś mojego ojca, wiem o tém; aleś go znał młodym na ławie szkolnéj, a potém widziałeś tylko parę razy już złamanego sieroctwem: nie widywałeś go w chwili życia, w któréj właściwie był sobą... Dziś zimniéj i bezstronniéj wpatrując się w tę postać, inaczéj ją widzę i sądzę niż wprzódy; ale w dzieciństwie, jak zapamiętam, okazywał mi się groźném i straszliwém widmem. Był to charakter twardy, nieugięty, który sobie wmówił po-