Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

128
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

dyabli! mniejsza o to... Ten Żereba machinuje różne sprawy z jejmością, to rzecz pewna. Trzeba tedy takiego wypadku... Żereba stoi w oficynie domu p. Izabelli, drewnianéj, a tuż przez ścianę tylko mieszka jeden mój przyjaciel, trudniący się oberżą, u którego ja czasem nocuję. Najmuje on lokal od panny Moroszówny, i drzwi tylko lekkie przedzielają tę izbę, w któréj mi daje schronienie na tapczanie, od téj, w której pan Żereba ma swoją kancellaryę. Nie żebym miał występną jakąś ciekawość, ale znużony we dnie pracą około dobra publicznego, położyłem się spocząć, i dobrze było późno, gdy mnie dwa głosy przebudziły. Wstaję tedy z mojego barłogu i słyszę, o bogi! rozmowę... Chciałem z razu krzyknąć lub zakaszlać, aby przestrzedz, iż tam ktoś jest; ale mi w gardle zaschło, co jest moją chroniczną chorobą, że się z tego nie mogę wyleczyć. Otoż gadają — chcę krzyknąć, nie mogę, radbym uszy pozatykać, nie wiem sam czemu nie czynię tego... instynkt zbawczy... słucham. Imię jw. pana wpada mimowolnie w ucho. Imię to drogie, na dnie duszy zachowane, obudzą pieczołowitość moją. Przykładam ucho i twarz do otworu klucza, i słyszę wyraźnie, jak ta pani odzywa się do Żereby:
— Chciałabym go koniecznie sprowadzić do Pińska.
— Ale jakimże sposobem? opponuje tamten.
— Najprostszym w świecie, mówi znowu pierwsza: pojechać i powiedzieć mu, że jeden z przyjaciół ojca jego prosi i pragnie go widzieć.
— Ale z jakichże pobudek? odzywa się Żereba.
— Dla ważnéj sprawy.
Potém znowu o jw. hrabi była mowa, o jego ojcu... straciłem wątek, ale struchlałem... Spisek na