Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

129
JASEŁKA.

życie nie chybi! Że zaś zawsze jestem i byłem skłonny do poświęcenia się dla ludzkości, a ku rodzinie jw. pana czułem obowiązki, siadłem na furę i stawię się tu z przestrogą.
Jerzy począł się śmiać.
— Mój panie Mąkiewicz — rzekł — nie trzeba ci było sobie téj pracy zadawać... Panna Izabella znała mnie dzieckiem, pomagała mi, gdym był jeszcze w szkołach; cóż naturalniejszego nad to, że chce mnie widzieć, poradzić?
— Jw. panie! krzyknął przestraszony Mąkiewicz, bojąc się, by jego zachód nie był daremny: strzeż się jw. pan tego zgubnego mniemania! Pozory częstokroć mylą, ostrożność jest obowiązkiem wszelkiego sparzonego człowieka, który jak ja nie chce w łapciach chodzić. Gdybym nie ufał ludziom zbytecznie i nie poświęcał się dla nich, nie przyszedłbym do tego stanu, w jakim mnie prawość charakteru, a po części nagniotki postawiły... Więc gdy mowa o łapciach...
Ledwie się można było pozbyć Mąkiewicza, który napojony, nakarmiony i wynagrodzony, po obiedzie, wśród którego ubawiał czeladź opowiadaniem swojego życia, ofiar i poświęceń, i wypił flaszkę nalewki, nareszcie odjechał.
Śmiano się jeszcze z niego, gdy list z poczty odebrany niespodzianie potwierdził to, o czém oznajmił, przynosząc Jerzemu wezwanie, aby we własnym interesie przybył do Pińska, dla widzenia się z panną Moroszówną.
Jerzy nie miał tak dalece nic do czynienia, i sądził, że żądającéj się z nim widzieć kobiecie odmówić nie można; postanowił więc, mimo przerażenia Mąkie-