Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

132
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

nienia: prosił tylko ludzi, uśmiechał się do nich i wdzięczył, zalecał się pokornie, aby zrobili co chciał. Ale gdy potężny rozkazem Stasi, szedł na wyprawę jako jéj umocowany, oho! nie można z nim było wówczas żartować.
Gospodarstwo i zarząd domu nie szły źle wcale. Stasia miała dość w głowie porządku, Jędruś sił do spełnienia, a Aneta gustu i fantazyi. Nie było więc u nich tak bardzo śmiesznie, jakby się domyślać można. Wprawdzie chorowano na państwo, ale słabość ta przeszła już w stan chroniczny, nie dolegała zbytecznie, i nie raziła nadto.
Od ostatniéj wizyty u półkownikowéj, matka spostrzegła z przestrachem, że Anetka posmutniała bardzo, zmieniła się, i łzy nawet na oczach jéj pokazywały się niekiedy. Zawołała więc męża do swego pokoju i sama wykomenderowała go do Robowa.
— Mój Jędrusiu, odezwała się głaszcząc go pod brodę, co było tak pewnym środkiem zrobienia z nim ce chciała, że nie wątpiła, iżby się w ogień rzucił, — mój Jędrusiu, czy ty widzisz co się z Anetą dzieje?
— Nie, nie widzę.
— A! moje serce, bo ty nic nie widzisz, czego ja ci nie pokażę.
— A, to prawda — rzekł Jędruś — to prawda...
— Ona smutna, mizernieje widocznie, i bodaj czy... tu westchnęła Stasia — czy się ona tylko nie zakochała?
— Otoź tobie masz! zawołał Jędruś: ale w kimże?
— Ja się tylko domyślam; mówi o nim ciągle...
— O kim? proszę Stasi...
— Czyż ty nic nie spostrzegłeś?
— Ja nie spostrzegam...