— Jestże tam przynajmniéj poezya, coby płaciła za poniesione trudy? spytała Aneta.
— Wiele! wiele! rzekł Jerzy: ale ta poezya jest jak kryształ górny, który gdy go dobędą z ziemi, jest nieprzezroczysty, bezkształtny i nie uderza prawie; dopiero gdy go kamieniarz oszlifuje i osadzi, błyszczy i świetnie się pokaże. Tak i z poezyą ludową, która w obrazie i pieśni ubrana, w szaty sztuki, jest prześliczną, a w życiu potrzebuje oczu kamieniarza, bo w niéj przemagają pierwiastki, z któremi nam oswoić się trudno...
Aneta znalazła porównanie bardzo trafném, rozmowa się rozpadła, sama pani zbliżyła się i zagarnęła Ottona, Jędruś poszedł pilnować podania herbaty, młodzi państwo zostali z sobą i poczęli chodzić po salonie, zbliżać się do ganku nawet i zaglądać aż ku ogrodowi.
Jerzy znalazł Anetę tak różną od pierwszéj, tak jakoś zmienioną, że sobie z tego sprawy zdać nie mógł. Wewnętrzna jakaś praca przeistoczyła ją zupełnie, wzrok był inny, mowa skromniejsza i mniéj śmiała, wzruszenie widoczne.
Ale jakże tu powtórzyć tę rozmowę dwojga młodych, która nie z samych słów się składa, w któréj przeważną rolę grają wejrzenia, ruchy i owe tajemnicze prądy myśli, które przebiegają z serca do serca, z piersi do piersi, nie wiedzieć jakiemi drogami, nie wiedzieć siłą jaką? Urwane słówko, niedokończona myśl, poruszenie, spojrzenie, wszystko ma głębokie znaczenie i wpływ na rozwinięcie coraz śmielsze téj pajęczéj tkanki, która się zowie rozmową. Powoli zaczynali się ożywiać oboje.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/144
Ta strona została uwierzytelniona.
136
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.