Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.

138
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— A więc jakże się to stać mogło? spytał Maks. My wiemy, że u nas między możnym a ubogim, gdzie chodzi o miliony, gdyby sto razy biedny miał słuszność, sam bez starania nie wygra.
— Ale ja czcią moją i wszystkiém najświętszém się świadczę — zawołał Jerzy — żem o to starać się nie myślał, nie żądał tego i nie przyjmę.
Wszyscy zamilkli, widząc to jego oburzenie.
— Zaprawdę, może pierwszy raz jak świat światem, ktoś własnego majątku się wyprze i odrzuci co mu samo w ręce idzie! rzekł Maks śmiejąc się.
— Oburza mnie i gniewa ta jakaś opieka nademną, przerwał Jerzy; jątrzy mnie, że mogę być posądzonym. Pozwolicie państwo, że ich pożegnam, bo chwili pod tém podejrzeniem zostawać nie chcę. Muszę jechać.
— Gdzie? dokąd? spytał Otto.
— Sam nie wiem: do hrabiego, do stryjenki, muszę coś począć. Jak się ludziom i im wydam! Mówiłem, protestowałem, dziś pozory przeciwko mnie świadczą, czynią mnie fałszywym i kłamcą: to nie do zniesienia! Zdrajcą i wykrętaczem być nie chcę.
I twarz jego oblana wstydem i gniewem, wypromieniała powagą, a Aneta patrząc na niego, uczuła się nim dumną; tylko Stasia i Jędruś dziwnie spoglądali po sobie, nie wiedząc co mówić i czekając rozkazu córki. Oboje co do milionów mieli przekonanie gruntowne, że się ich nigdy odrzucać nie godzi.
— Głupstwo robi, rzekł po cichu, próbując Jędruś.
— Cicho! cicho!
— Ale ja to mówię cicho, dodał gospodarz: to chyba waryat!
Aneta dzieliła oburzenie Jurasia, i odezwała się za