Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

139
JASEŁKA.

nim; rodzice więc zamilkli zaraz, ale posmutnieli widocznie.
— Już na to widać nie ma rady! my jego nie przekonamy! rzekł Jędruś. Ale to ta młodzież! pstro w głowie.
A w duchu pomyślał:
— Miałaż Anetka kogo wybrać. Dziwak jakiś i hołysz, który sobie upodobał w goliźnie! Piękny mi bohater!
Jerzy niecierpliwy już się wybierał, chciał porzucić wszystkich; ledwie go wstrzymano na herbatę, którą zaraz podawać poczęto. Chodziło wielce Stasi nie tak o to, aby wypił i zjadł Jerzy, jak raczéj żeby mu pokazała srebra i porcelanę, żeby je choć zobaczył. Gospodarz pobiegł żywo, aby przyśpieszyć podanie, i służący wnieśli na tacach paradnych wspaniałe przybory. Połowa ich do niczego nie służyła i nic w sobie nie zawierała, figurując tylko jak komparsy w teatrze. Dwa ogromne imbryki z fajerkami, srebrny samowar, dobra liczba różnych przystawek, taką tu grały rolę, jak wojsko i lud na scenie w głębi.
Wstrzymano gwałtem prawie wyrywającego się Jurasia; Aneta zbliżyła się do niego, słowem i ręką pociągając go do ganku.
— Panie Jerzy, odezwała się półgłosem: ja będę o pana niespokojna... Czy dobrze pan robisz, że się burzysz i opierasz temu, co dla pana los przeznaczył, co ludzie mu dobrowolnie oddają? wszak to tylko dziwactwo....
— Dziwactwo! możeszże pani tak nazwać tę czynność?
— Słuchaj pan — rzekła — nie sądź, żem chciwa, nie myśl, że zanadto cenię majątek... ale i ja żyłam tro-