Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

7
JASEŁKA.

w kilka dni potém oznajmiono mu przybycie jakiegoś nieznajomego z interesem.
Jegomość ten przyjechał pocztą i domagał się bardzo pilno widzenia z Jurasiem.
Paweł, który już był sobie przywłaszczył dostojeństwo mistrza ceremonii, nim go dopuścił do młodego pana, poszedł wprzód mu się przypatrzyć w pierwszym pokoju, gdzie na audyencyę oczekiwał, i powrócił niedosyć zadowolony z gościa, który wedle niego miał jakąś podejrzaną minę.
— Mężczyzna średnich lat, suchy, chudy — rzekł do pana — papierem cuchnie... coś tak wygląda jakby z sądu, wygolony na twarzy, zézem patrzy, siada, wstaje, niecierpliwy czegoś, i z kieszeni mu herbowane jakieś wyglądają świstki.
Nie mylił się w swoim sądzie Siermięzki: był to w istocie jeden z tych ludzi, co prawo wziąwszy sobie za narzędzie, starają się niém drogę do majątku utorować, wiedząc, że późniéj na wiosce i urzędzie, nikt się o legitymacyę majątkową nie spyta. Znano go z tego, że czyhał na wszelkie łakome choćby niebezpieczne gratki, i ubiegł kilku w sprawach wielkiéj wagi, które tak poprowadzić umiał, że i klienci mu byli wdzięczni, i on się nieźle obłowił.
P. Aleksander Szperka miał na uniewinnienie się żonę chudą, krzykliwą, niegdyś piękną, póki nie straciła zębów, któréj się bardzo obawiał, bo mu nieustannie w oczy rzucała tém, że wszyscy prawnicy szybko się fortuny dorabiali. Miał jeszcze ośmioro dzieci, z których troje płci pięknéj, a pięcioro niepięknéj płci, — prawdę mówiąc, ośmioro bębnów szpetnych i krzykliwych, które gadatliwość wzięły ze krwi macierzyńskiéj. Musiał więc pracować w pocie czoła