pamięć ojcowskiéj prostoty: uchodził w ogóle za très comme il faut. Nadewszystko go zalecało, że nie chorował na żadne młode szały, regularny był, chłodny, oszczędny, dobrego towarzystwa, i tak w sobie życie zasznurował, zakopertował, zapiął, że mu ani okiem, ani usty, ani miną, nigdy nie wyszło na wierzch. Umiarkowany, niezmiernie przyzwoity, strzegący się w zruszeń i hałasów, mówił cicho, stąpał powoli i ostrożnie, uśmiechał się półgębkiem, a spytany o zdanie, objawiał je w ten sposób, aby ani czarnego nie potępić, ani białego nie wynieść, ani się bezpowrotnie nie zapuścić w stronę, z któréjby powrócić było trudno. Entuzyazmu obawiał się jak rzeczy parzącéj, na żarty i sarkazmy uśmiechał się, ale do ich preparowania nie należał; był letni, wilgotny, strzegł się być zimnym, nie chciał być gorącym, ani mokrym, ani suchym. Wszystkiemu to temu razem zbiorowisku przymiotów winien był przyznanie tytułu: dystyngowanego. Dodajmy, że towarzystwo sobie dobierał tylko dobre, takie, które się zwało śmietanką, choćby owa śmietanka w kwaśny i gęsty zwarzyła się kożuszek. Stosunki jego były wyłącznie arystokratyczne; domy, do których klamek się dobijał, pańskie; gusta i zajęcia wspaniałe.
Byli ludzie, co znajdowali, że Emil przypominał porcelanowego Chińczyka, który tylko w jedną stronę głową kiwa i oczyma rusza, a siedzi zawsze na jedném miejscu i nic się od niego dowiedzieć nie można, prócz że jest mandarynem; — ale złość ludzka jest potężna, a zazdrość jeszcze większa.
Gdy Jerzy wszedł, towarzystwo już miało minę doskonale znudzoną. Lola siedziała wyprostowana, obrywając listki z róży; matka miała oczy wlepione w posadzkę; Emil trzymał kapelusz na kolanach, a głowę
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/158
Ta strona została uwierzytelniona.
150
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.