jeśli nie dla tego, by się czegoś dorobić, to przynajmniéj, żeby nie siedzieć w domu.
Powierzchowność Szperki nic nie mówiła: był to człowiek nakształt wytrycha, niemający zbyt oznaczonéj formy, mogącéj mu gdziekolwiek bronić wstępu. Z zasady zmuszony różne przybierać tony, fizyognomie, charaktery, był zawsze takim, jakim być potrzebował: śpiewał soprano i basem. Suchy i chudy, dosyć zaniedbany, mocno zézem patrzący, co go bardzo nieszczęśliwym czyniło, bo mu często przypominano przysłowie — zawsze zacierający ręce, gdyż nie pisząc nie miał co robić z niemi, — Szperka miał dosyć sprytu, wiele uniżoności w potrzebie, ale więcéj jeszcze śmiałości i zuchwalstwa, gdy ich okoliczności wymagały... Ofiary nie kosztowały go żadne, byle swojego dopiął... Chodził zawsze bokiem, z ukosa, i krążąc zbliżał się do celu...
Chód ten ostrożny odbijał się i w jego czynnościach: wprost rzadko przystępował, chyba do nieboszczyka; ale świeżo zmarłego obawiał się nawet, by jeszcze nie wstał.
— Czego to pan dobrodziéj sobie życzy? zapytał go Paweł: bo pan nasz zajęty.
— Powiedz asindziéj swojemu panu — odparł Szperka, usiłując pół-rubelka wetknąć w rękę staremu, który ruszył ramionami i cofnął się parę kroków — powiedz, że przybywam tu w bardzo pilnym interesie majątkowym, który najmniejszéj nie cierpi zwłoki...
— To niechby się pan może wprzódy zobaczył z Lacyną...
— A któż to jest pan Lacyna? zapytał ciekawie przybyły, usiłując skorzystać ze wszystkiego i rozwiedzieć się o ludziach, którzy mu potrzebni być mogą.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.
8
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.