Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.

156
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

jącém sercem i przytuloną do czoła dłonią. Co się z nim stało, nie wiedział. Ta krótka rozmowa, tych słów kilka wzburzyło go, chaos w piersi, chaos zbudziło w sercu! Nie mógł wnijść do salonu, bo mu się zdawało, że każdy wyczytałby w jego twarzy uczucie, które nim wstrząsało, a najpierwsza matka. Lola wróciła po chwili do niego, a widząc go niespokojnym i pogrążonym w zadumie, spytała:
— Co ci to jest?
— Nic, tylkom szczęśliwy, odparł Jerzy. Nie chcę niczém zmącić wrażenia szczęścia...
Ona powoli wyciągnęła ku niemu dłoń drżącą, potém pochyliła się i czoło gorące przytuliła do jego czoła; i oboje nie postrzegli się, nie wiedzieli sami, jak usta ich spotkały się w tym pocałunku poety, bez namysłu, bez wstydu, gwałtownym i koniecznym a czystym jak uścisk dwóch aniołów płynących przez niebiosa. Gdyby tysiące ludzi patrzały na nich, gdyby nad ich głowami zawisł piorun śmierci, nie postrzegliby groźby, nie obawialiby się kary...
Lola wreszcie podniosła twarz, jakby wychodząc z upojenia, jakby nowém życiem objęta, drżąca, wzruszona, szczęśliwa.
— Bracie, rzekła głosem osłabłym: chodźmy. Nie wiem co się dzieje ze mną, co się z nami stało; ale czuję jakbym nową, inną istotą oderwała się od ust twoich, jakbym wstała pobłogosławiona do życia... Już się ta chwila nie powtórzy może nigdy; alem była tak szczęśliwa! Ja ciebie kocham, ja kocham ciebie!
I wymówiwszy te słowa szybko, ciągnąc go za rękę, wbiegła z nim do matki, upadła przy niéj na krzesło, łzawemi od szczęścia oczyma wpatrując się w jéj osmuconą twarz.